19:53

Fotorelacja z Bieszczad.

Witajcie!

Jak zapewne wiecie, bo pisałam niejednokrotnie, początkiem miesiąca byłam na wakacjach (urlopie) w Polańczyku. Było wspaniale, cudownie itp.

Rok temu byłam w Krościenku nad Dunajcem, o czym pisałam TUTAJ.

No dobra zaczynamy!

Dzień I : godzina 12, no chwilę po, 3 zapakowane po brzegi samochody wyruszają z mieleckiej Starówki. Wszyscy jarają się niczym znicze we Wszystkich Świętych. Jedziemy, jedziemy i jedziemy. No dobra nie było aż tak daleko. Jakieś 160 km. No, więc jechaliśmy sobie z małą przerwą na siku ;D

Po drodze przejeżdżaliśmy przez Lesko i zatrzymaliśmy się na małe co nieco w Słodkim Domku.
Cukiernia jest przy drodze, więc jeśli będziecie tamtędy jechać to z pewnością traficie. Polecam!

Po lekkim posileniu się ruszyliśmy w drogę. Za jakieś pół godziny byliśmy na miejscu. 
Niestety nie wjechaliśmy promem, bo... jezioro było za płytkie. Więc trzeba było przejechać drogą. Dość stromą, ale daliśmy radę. I dojechaliśmy do naszego punktu wyjścia.

Mieszkaliśmy w dwóch takich domkach. 

Po rozpakowaniu się postanowiliśmy wybrać się do centrum na zakupy. Chwilę przed wyprawą przeszliśmy się na górkę. Właśnie wtedy zaczęło grzmieć. Ja to naprawdę przyciągam burze na wyjazdach. Jak na złość. Ledwo wsiedliśmy do aut, jak zaczęło lać. Zrobiliśmy zakupy, wróciliśmy, a deszcz nadal padał. Ale tylko troszkę. My wróciliśmy do domków, zjedliśmy kolację i siedzieliśmy sobie razem i wariowaliśmy. Jak to my. I tak minął dzień pierwszy.

Dzień II: wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie i część postanowiła, że pójdzie w góry, a ja z bratem postanowiliśmy skorzystać z atrakcji wyspy. I ze słońca. 


Chciałam się poopalać, popływać w basenie, ale zaczęło ... grzmieć. Więc musiałam się zwinąć do domku. W tym czasie wróciła reszta ekipy i zrobiliśmy obiad. :D Potem odpoczywaliśmy, pojechaliśmy do centrum po zaopatrzenie.

Wieczorem zeszłam nad wodę, popatrzeć na zachód słońca. 

 A potem... dobrze się bawiliśmy.

Dzień III: Rano wybraliśmy się na kajaki. Płynęłam pierwszy raz i zakochałam się w tym. Mimo, bolących rąk :D Popłynęliśmy na Zajęczą Wyspę, o ile się nie mylę. Chcąc się schłodzić wskoczyliśmy do wody i chwilę poszaleliśmy, bo... zaczęło grzmieć, więc musieliśmy się zmywać. Niestety nie mam zdjęć z kajaków.

Potem była burza, więc zajęliśmy się obiadem i popołudniową sjestą.

Koło 14 wyruszyliśmy do Soliny nad zaporę. I na obiad.

Oczywiście cały pobyt w Solinie towarzyszyły nam grzmoty. Ciche, ale jednak..

Wieczorem poszliśmy na spacer po wyspie. W towarzystwie pięknej tęczy.
Potem z dziewczynami pojechałyśmy na małą przejażdżkę po okolicy. I wiecie co? W jednym ze sklepów znalazłam loda z czasów dzieciństwa.

Dzień IV: Po śniadaniu spakowaliśmy się, posprzątaliśmy i wyruszyliśmy do domu.

Wyjazd mogę podsumować jednym słowem: było WSPANIALE!

Na koniec zostawiam Was z kilkoma zdjęciami. Nie dodaję grupowych, bo wiadomo nie każdy chce tego.
 Lodówka w pełni zaopatrzona ;D
"porządek" 


Uff.. No to tyle. Nie minęły dwa tygodnie, a ja już tęsknię za tym. 
 

A Wy gdzie spędziłyście urlop? :)

7 komentarzy:

  1. Ta burza się na Was uwzięła ale i tak zazdroszczę wyjazdu i widoków :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no piwa to najwięcej to mieliście w lodówce, naprawdę!
    cieszę się, że miałaś bardzo udany wyjazd, pomyśleć, że ja też byłam nad Soliną, troszkę wcześniej, na 3 dni. Też jestem zadowolona, upał doskwierał, ale naprawdę przyjemnie spędziłam czas.
    Niestety, więcej podczas tych wakacji się nie wybieram nad czym też ubolewam.
    Teraz mnie rozumiesz, kiedy tylko mogę wskakuję w kajak. Nie raz przeżyłam przygody nad jeziorem, podczas sztormu i wirów ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kojarze tego loda z dzieciństwa :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubie Bieszczady , fajna fotorelacja ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna relacja kochana, widać ,że się świetnie bawiłaś <3

    OdpowiedzUsuń
  6. nice as usual!

    http://itsmetijana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Komentując zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych.



Archiwum bloga

Copyright © 2016 Beauty and lifestyle ! , Blogger